Obserwacja sportowych zmagań w XXI wieku, skłania ku przyjęciu opinii, iż mamy do czynienia z perfekcyjnym modelem biznesowym nastawionym na maksymalizację zysku poprzez generowanie określonych wrażeń (w tym wzruszeń i pozytywnych emocji) u milionów odbiorców.
Organizacje sportowe takie IAAF, UEFA czy NBA mnożą krociowe zyski, bazując na coraz większej oglądalności, coraz większej pasji i zaangażowaniu odbiorców z całego świata.
Bajecznie opłacani sportowcy nie są już tylko ogólnoświatowymi idolami, ale stają się – jak nigdy dotąd – pozbawionymi prawa do osobistego życia GLADIATORAMI zamkniętymi w złotych klatkach luksusowego życia, śledzonymi przez milionowe gremia internautów, telewidzów, dziennikarzy, żądnych coraz to nowych sensacji, hejtu, fake-newsów, analiz i spekulacji.
NATIONAL BASKETBALL ASSOCIATION (NBA) należy do kluczowej organizacji sportowej o globalnym zasięgu. Już w latach 90-ych rozmach z jakim zawodowa koszykówka amerykańska podbiła światowe rynki (i serca odbiorców) budził szacunek.
Polska także była w tym gronie, a słynne „Hej, Hej tu NBA…” Włodka Szaranowicza, stało się swoistym manifestem ostatniego chyba pokolenia które wolny czas spędzało na podwórku z koszem, nie zaś w świecie wirtualnym.
Dziś NBA to wzorcowa „machina organizacyjna” o megaskali miliardowej oglądalności (Chiny są wiodącym rynkiem transmisji), wielomiliardowych dochodach i gażach zawodników liczonych w setkach milionów dolarów.
Czy w tym ultraprofesjonalnym świecie wielostronicowych kontraktów obwarowanych skomplikowanymi prawniczymi konstruktami, praw medialnych, kodeksów zachowań, umów sponsorskich i reklamowych, presji fanów, mediów, nacisków zawodniczych związków zawodowych, agentów, właścicieli klubów itp., jest miejsce na prawdziwy sport ?
Być może jest to zaskakujące, ale odpowiedź jest zdecydowanie twierdząca.
Sport wciąż się broni, jest dramatyczny, niereżyserowalny, zmienny, obfitujący w krańcowe emocje, gwałtowne zwroty akcji, epickie batalie, sylwetki bohaterów, wzloty i upadki, triumfy i spektakularne porażki…
Jest w nim wciąż miejsce na elementarne, antyczne niemal przesłanie, o sile jednostki, heroizmie, zdolności do podniesienia się po porażce, pracy zespołowej, walce i nieustępliwości, sile mentalnej przewyższającej siłę fizyczną, o honorowej porażce i triumfalnym zwycięstwie…
Wciąż aktualne pozostają słowa Gabriela Garcii Marqueza dotyczące footballu, które z powodzeniem rozszerzyć można na całe spectrum sportowych zmagań :
„Football to nie jest sprawa życia i śmierci, to coś znacznie ważniejszego….”
Pomimo dopingu, wspomagania organizmów sportowców „kosmiczną medycyną XXII wieku”, wieloetapowych rozgrywek eksploatujących do granic możliwości psychiczne i fizyczne zasoby jednostek, sport ciągle pociąga, fascynuje i inspiruje.
Globalna koszykówka spod znaku NBA jest jednym ze współczesnych źródeł sportowych emocji, fascynacji i inspiracji.
Sezon 2018/19 w NBA obfitował w wiele sensacji i zaskoczeń i dlatego poświęcę mu dziś sporo uwagi. Po raz pierwszy bowiem w historii NBA, - mistrzostwo ligi zdobyła drużyna spoza USA – kanadyjski team „TORONTO RAPTORS”.
Ekipa z Kanady pokonała głównego faworyta do kolejnego mistrzowskiego tytułu, zespół GOLDEN STATE WARRIORS z Oakland (San Francisco).
W czasie finałowych zmagań doszło do dwóch niecodziennych i dramatycznych zarazem wydarzeń, które staną się kanwą wielu sportowych opowieści, artykułów, a może i filmów.
Dwóch, spośród trzech graczy zespołu, decydujących o sile „WOJOWNIKÓW” odniosło kontuzje. Było oczywiste, że ich nieobecność zaważy na ostatecznym wyniku...
KLAY THOMPSON oraz KEVIN DURANT to wielkie gwiazdy NBA; właśnie kończą im się kontrakty. Po zakończeniu sezonu uzyskają status tzw. „Free agents”, będą więc mogli podpisać lukratywne kontrakty z zespołami zdolnymi do zaoferowania najwyższych kwot….
Co stanie się jeśli odniosą poważne urazy i stracą możliwość gry w kolejnym sezonie ?
Oczywiście, są już zabezpieczeni finansowo, ale kolejne, potencjalne kontrakty to dodatkowe SETKI milionów dolarów na koncie, kto przy zdrowych zmysłach zrezygnuje z takiej możliwości ?
Ich status medyczny jest oczywisty. Nie powinni grać. Stan ich zdrowia grozi pogłębieniem kontuzji, być może odniesieniem kolejnej, jeszcze poważniejszej, takiej która może zagrozić kontynuowaniu dalszej kariery sportowej…
A jednak, nie wahają się ….
KLAY THOMPSON walczy od pierwszego meczu finałowego, zdobywa średnio ponad 20 pktów, jest obok STEPHA CURRY’EGO podstawowym „motorem napędowym” drużyny. To dzięki Jego wysiłkom drużynie udaje się dotrzymywać kroku przeciwnikom.
Mimo wszystko, zespół z Toronto obejmuje prowadzenie w serii finałowej 3 : 1; już tylko jedno zwycięstwo dzieli Raptors od zdobycia upragnionego mistrzostwa.
I wtedy do gry przystępuje "KD" - KEVIN DURANT...
Jego powrót witany jest na stojąco. Jak niezwyciężony ACHILLES rzuca się w wir walki. Trafia trzy wspaniałe rzuty za 3 pkty (100% skuteczności), które niczym magiczne strzały herosa niosą zwycięstwo drużynie „WARRIORS”.
Niestety radość trwa krótko. Podczas pozornie niegroźnej sytuacji KEVIN wykręca stopę i pada z grymasem bólu. Po chwili podnosi się i siada zrezygnowany….
ACHILLES został rażony gromem….
DURANT zrywa ścięgno Achillesa, dramatyczna kontuzja wymagająca natychmiastowej interwencji chirurgicznej….
Mecz zostaje przerwany, wbrew regulaminowi to nie służby medyczne, ale koledzy z drużyny oraz Właściciel klubu (!) osobiście odprowadzają kontuzjowanego Duranta do szatni.
Zejściu bohatera z boiska towarzyszy „buczenie” kanadyjskiej publiczności, obrazek dotąd nieznany na przyjaznych na ogół parkietach NBA …..
Walka toczy się dalej, GOLDEN STATE WARIORS „wydzierają” zwycięstwo zespołowi z TORONTO, doprowadzając rywalizację do stanu 3:2.
Następnego dnia na Twitterze, KEVIN DURANT zamieszcza swoje zdjęcie ze szpitala (już po operacji) z emocjonalnym oświadczeniem, iż pomimo kontuzji, która kosztować go będzie utratę całego przyszłego sezonu (a może nawet i całej dalszej kariery) nie żałuje swojej decyzji o powrocie na boisko i udzieleniu wsparcia kolegom. Gdyby mógł cofnąć czas zrobiłby to samo….
Rywalizacja trwa nadal. Decydujący mecz rozgrywany jest w macierzystej hali GOLDEN STATE WARRIORS w OAKLAND. Jeśli WOJOWNICY zwyciężą doprowadzą stan finałowej rozgrywki do remisu 3 : 3; jeśli jednak przegrają, mistrzowskie trofeum – okazały Puchar im. Larry’ego O’Briana (pierwszego szefa NBA z lat 50-ych) trafi do KANADY.
Rozpoczyna się pojedynek. WOJOWNICY przeważają, wydaje się że ich szanse na zwycięstwo rosną. I wtedy …. Upada KLAY THOMPSON…..
Dramat ! Zerwanie więzadeł krzyżowych w kolanie, podobnie jak w przypadku Duranta, kontuzja mogąca zaważyć na sportowej przyszłości zawodnika…
KLAY opuszcza boisko, trafia bezpośrednio na stół operacyjny....
WOJOWNICY walczą jednak dalej...
Pozostaje STEPH CURRY wsparty rezerwowymi weteranami i „zadaniowcami”. Mecz pozostaje wyrównany do ostatnich minut.
Zwyciężają jednak rywale - TORONTO RAPTORS po raz pierwszy w historii zostaje MISTRZEM NBA .
Po zakończeniu sezonu rozpoczynają się spekulację dotyczące przyszłości „układu sił” w NBA. Wielu ekspertów uważa że po stracie KEVINA i KLAYA , zwycięska era „GOLDEN STATE WARRIORS” (przypomnę iż wygrali Mistrzostwo w 2015, 2017 i 2018) definitywnie kończy się….
Co więcej, zarówno KEVIN jak i KLAY tracą szanse na podpisanie w tym roku wysokich kontraktów.
Niektórzy z analityków z cyniczną szczerością stwierdzają, iż dzięki wygaśnięciu kontraktów i „wypadnięciu z rynku” Duranta i Thompsona, „GOLDEN STATE WARRIORS” zyskają wolne środki na zatrudnienie nowych, dobrych zawodników.
Brutalna rzeczywistość profesjonalnego sportu ….
I wówczas, 14.06.2019 roku, dwa dni po przegranych finałach, Zarząd klubu „GOLDEN STATE WARRIORS” wydał oświadczenie, iż zamierza złożyć maksymalną ofertę finansową dla nowych kontraktów (ponad 100 mln dolarów na osobę) dla KEVINA DURANTA i KLAYA THOMPSONA, nawet gdyby byli gotowi do gry dopiero w sezonie 2020/2021, a więc de facto za dwa lata…..
I jak tu nie kochać NBA ?
Z Szacunkiem,
Dariusz Wyspiański
Comments